wtorek, 9 czerwca 2015

Rozdział 14. Akcja Evans&Poppins

  Witajcie po dość długiej przerwie, tak wracam jak obiecałam! Psychicznie się podbudowałam, miałam duuużo czasu ( zabieg na nogę upz) no i napisałam! Mam nadzieję, że ktoś tu jednak został, bo naprawdę miło mnie zaskoczyliście! I proszę nie pisać, że zawiesiłam bloga przez małą ilość komentarzy, bo to nie jest prawda C: 
  MATKO ŚWIĘTA! Jeszcze 400 wejść i będzie 30k na blogu! WOW :o 56 obserwatorów, boże <3 
No i fp! 237 like! Kocham Was, dziękuję, że ze mną jesteście <3 
  No i nowy szablon? *-* Co o nim sądzicie? Dla mnie jest świetny! No i w końcu mój, a nie wolny! :D 
  Chciałam zadedykować ten rozdział kilku osobom: 
- Rose, mojej kochanej siostrzyczce <3 
- Katherine, za to, że starała się mi pomóc C: 
- Anastazji za to, że wytrwale śledzi mój fp i po prostu jest! :3 
- Kolorowej Damie za to, że w końcu się ujawniła! ^^ 
                                   - I Assarii Cleto za maile i porządny kopniak w mój tyłek! XD   
  Cóż, nie zostało mi nic innego jak życzyć Wam miłego czytania! ^^ 
 Zapraszam! 
 


---------------------------------------------------------------------


 Tymczasem w Wielkiej Sali reszta par nie zwróciła większej uwagi na wybiegającą Lily. James stał jak wryty. Patrzył się w wielkie drzwi. Co jej się stało? Czemu tak się zachowała? Praktycznie nikt się tym nie przejął, a po chwili zaczęły lecieć żywsze piosenki. Towarzystwo się obudziło po dwóch wolnych kawałkach, przy których już praktycznie zasypiali. James potrząsnął lekko głową i zmarszczył czoło. Nadal myślał nad jej zachowaniem. Czyżby odkryła podstęp?
 Z zamyśleń wyrwało go popchnięcie. Ktoś od tyłu próbował go przewrócić i prawie mu się to udało. Chłopak szybko się obrócił i spojrzał na twarz Severusa. W jego oczach widać było złość.
- Co jej zrobiłeś? - warknął, a mała ilość uczniów zebrała się wokół nich.
- Słucham? Nie rozśmieszaj mnie...Poszła do łazienki  - zaśmiał się pod nosem. Nagle Severus rzucił się na niego z pięściami i gdyby nie zrobił szybkiego uniku, prawdopodobnie miałby złamany nos. Co za idiota... McGonagall od razu zareagowała. Podeszła do uczniów i spojrzała morderczo to na swojego wychowanka, to na Ślizgona. 
- Za mało sobie jeszcze nagrabiłeś, Snape? - powiedziała ostro mierząc go wzrokiem - Do dormitorium, minus 15 punktów dla Slytherinu.
 James uśmiechnął się szyderczo i w tej chwili nauczycielka zwróciła się w jego stronę. Snape był strasznie zły.
- Potter, nie jesteś święty. Minus 10 punktów dla Gryffindoru. Do Dormitorium, obydwaj! - skarciła go groźnie i spojrzała na tłum uczniów - Też macie już dość zabawy? Zawsze możecie opuścić Wielką Salę.
 Spojrzeli na nią przestraszeni i pokiwali niezgodnie głowami, po czym wrócili do zabawy. Reszta Huncwotów wraz z partnerkami ruszyli zirytowani za Rogaczem. Przecież nie mogli dobrze się bawić, wiedząc, że on musi wrócić do pokoju. McGonagall odprowadziła ich do dormitoriów. 
Wszyscy ruszyli w stronę swoich sypialni z nadętymi minami. Severus znów zaczął mieć fioła na punkcie Lily, więc "zaczął się o nią martwić". Znowu powstanie wojna Snape versus Potter. Wracamy do punktu wyjścia... 
- Właściwie, to gdzie jest Lily? - zapytała Cristal zatrzymując Jamesa w pokoju wspólnym. Spojrzała na niego swoim lodowatym wzrokiem. Patrząc mu w oczy przybrała minę "co jest nie tak?". Jego oczy nie były, jak to słyszała, orzechowe. Miały kolor krystalicznie czystego morza. Rysy twarzy również stawały się jakieś inne. Po chwili jego fryzura zaczęła się zmieniać, a Poppins delikatnie zwróciła mu uwagę - Ej, coś ci się stało z włosami... 
- Co? - uniósł oczy do góry i zaczął dotykać swoją burzę na głowie, po czym z przerażeniem na twarzy powiedział tylko "przepraszam" i pobiegł do swojego dormitorium. Dziwne... 
 Blondynka została w pokoju wspólnym sama. Oparła się o sofę i westchnęła. Zastanawiała się chwilę nad tą sprawą. Wiedziała, że James ma brązowe oczy, a nie niebieskie. Wydawało jej się? Przecież to bardzo intensywny kolor, nie mogła go pomylić z barwą czekolady! A Lily nagle zniknęła. Może wyszła wcześniej z Balu? Oby była w dziewczęcej komnacie... W następnej chwili na dole pojawił się Remus. Cristal spojrzała na niego i uśmiechnęła się troskliwie. Chłopak od kilku dni źle się czuł. Wyglądał bardzo mizernie. 
- Na pewno nie jesteś chory? Jesteś strasznie blady - podeszła do niego i przyłożyła mu rękę do czoła - dobrze, że nie masz gorączki...
- Martwisz się bardziej niż ja. Spokojnie, jestem po prostu zmęczony i tyle. Co powiesz na spacer po błoniach? Jutro pierwszy dzień weekendu oraz pierwszy dzień listopada, pogoda będzie coraz mroźniejsza, więc wiesz... 
- Jasne - tym razem spojrzała w jego tęczówki i wiedziała, że na pewno należą do niego. Nie miała obaw. Zarzuciła mu ręce na szyję i przytuliła. Taka krótka chwila, a dodaje mnóstwo dobrego samopoczucia u każdego. Zostawiła sprawę Jamesa w spokoju, bo teraz on się nie liczył. Teraz najważniejszy był dla niej Remus. 
                                                                             *** 
 Lily faktycznie wróciła do dormitorium. Kiedy dziewczyny wróciły do swojej komnaty, Ruda siedziała już w piżamie. Była w naprawdę małym szoku, ale jednak. To był przecież Potter, nie obchodziło ją to co się z nim dzieje, choć z drugiej strony wydało jej się to bardzo dziwne. 
- A ty co tak wcześnie tutaj? - zapytała Dorcas zmywając swój makijaż i ziewając. 
- Byłam... byłam w łazience i zostałam - bąknęła kładąc się na plecach na swoim łóżku. 
- Oj tam, mogłaś wrócić - Alice rozczesywała swoje włosy - Właśnie, gdzie jest Cristal? 
 Dopiero teraz zorientowały się, że brakuje jednej z nich. Chodź nie przejęły się tym, iż nieczęsto były one w pełnym składzie.
 - Pewnie jest na dole - Dorcas potężnie ziewnęła przeciągając się. Cóż, było już dość późno, a ona była strasznym śpiochem - Idę wziąć szybki prysznic. 
 Po chwili do pokoju wróciła Cristal. Wyglądała na szczęśliwą i gdy tylko zobaczyły jej minę nasuwała im się do głów tylko jedna myśl. Remus Lupin. Nie trzeba było nawet pytać. Odkąd związała się z Remusem, stała się jeszcze bardziej pozytywną osobą. Częściej się uśmiechała, pomagała innym. Była wspaniała. Zmienił ją na lepsze. W sumie, jak Remus nie mógł jej zmienić? Ten chłopak wszystko zmienia na bardziej pozytywne. Ma w sobie to "coś" co daje innym radość. Radość? Tak można to nazwać? Może bardziej poczucie bezpieczeństwa, zapewnienie bliskości? Był człowiekiem pozytywnym, który mało niszczył. 
  Po chwili podeszła do Lily i zapytała z lekkim strachem w głosie: 
- Patrzyłaś się w oczy Jamesowi? 
Dziewczyna otworzyła szerzej ślepia ze zdziwienia. 
- Owszem... - powiedziała, a jej warga zaczęła delikatnie drżeć, że nie było to aż tak zauważalne - A coś się stało? 
- Podobno miał czekoladowe oczy, a ja widziałam krystaliczne morze... - westchnęła. Lily zakryła sobie usta. 
- Czyli nie miałam omamów? Też widziałaś niebieskie oczy? To nie jest on. Muszę przyjrzeć się tej sprawie. To jest takie dziwne... 
- Pomogę ci - przytuliła Pannę Evans. Kiedy się od niej odsunęła, ta już otwierała usta, żeby zaprzeczyć, gdy Cristal przerwała jej z tajemniczym uśmieszkiem. - Nie przyjmuję odmowy. 
                                                                                ***
Pierwsze co wpadło Lily do głowy to Eliksir Wielosokowy. Ale pod jego wpływem oczy również powinny się zmienić. Ruda postanowiła zaprezentować swoją hipotezę Cristal. Ku jej zdziwieniu, Cris zgodziła się z jej przypuszczeniem. 
- Gdy z nim gadałam, jego rysy twarzy jakby zaczęły się zmieniać, a potem fryzura stawała się inna...
- To wygląda na ten eliksir...ale te oczy... - dziewczyny usiadły przy stolikach w bibliotece. Pomimo ciepłej (co zdziwiło praktycznie wszystkich) pogody w listopadzie, spora ilość uczniów tam przebywała. Uczyła się do sprawdzianów, odrabiała krótkie prace domowe lub jak niektórzy prymusi - czytała dla przyjemności. Mimo zakazu rozmów, było słychać ciche, a nieraz głośniejsze pogawędki, chodź nie było ani cicho, ani głośno. Można powiedzieć, że pośrednio. 
- A może ktoś jest słaby z eliksirów, źle go uwarzył i po prostu oczy mu się nie zmieniły? - odezwała się niepewnie Cristal. Ze zmęczenia oparła głowę na ręce. Po dłuższym czasie wśród miarowego hałasu niestety zaczynalła boleć głowa. 
- Wiesz co, to wcale nie jest głupi pomysł! - wykrzyknęła Lily i  gwałtownie uniosła wcześniej opuszczoną głowę do góry. Za krzyk, dostała upomnienie od Pani Pince. 
- To dobrze, bo szczerze, nie chce mi się tu już siedzieć... - Blondynka już zrywała się z krzesła, gdy nagle Lily przerwała wykonywaną przez dziewczynę czynność. 
- Nigdzie nie idziemy - powiedziała z poirytowaniem w głosie, a Poppins myślała, że udusi ją gołymi rękami - Jeszcze musimy ustalić wstępny plan. 
- Ech! - upadła ciężko na siedzenie – Zacznij go może podrywać, co? Proszę Cię, muszę iść na błonia!
- Ale... - Lily chciała coś powiedzieć, lecz tym razem Cristal jej przerwała. 
- Tak idź go poderwać, czy coś. Spytaj się o rady Dorcas, bo... bo tak, wybacz nie mam czasu! 
 Wzięła torbę i pobiegła gdzie pieprz rośnie. Ruda została sama pośród tłumu uczniów. Nic innego jej nie pozostało prócz zbliżenie się do niby Jamesa. Praktycznie nic innego nie przychodziło jej do głowy, więc zaczęła szukać Dorcas, podczas, gdy Cristal ruszyła na błonia, aby spotkać się z Remusem. 
                                                                               *** 
 Błonie również były przesiadywane przez uczniów. Powietrze jak na listopad było w miarę ciepłe, więc uczniowie chodzili w cienkich bluzach. Zima powinna być w tym roku później.      
 Remus siedział przy drzewie i czekał aż Cristal przybędzie na miejsce. Po chwili dziewczyna przyszła do niego. Chciała obejść go od tyłu i wystraszyć, ale niestety jej plan się nie powiódł. Chłopak spojrzał wtedy w tył i ją ujrzał. Wstał szybko i przytulił dziewczynę. Zaczęli spacerować i rozmawiać, to o szkole, to o przyjaciołach, a to o ich związku. Dziewczyna nie pisnęła ani słowa o jej planie, który dzieliła z Lily, ani o ich podejrzeniach. Znała tego chłopaka - jeśli dowie się o jakiejś niebłahej (bo chyba była istotna, prawda? W końcu chodziło o jednego z jego przyjaciół!) sprawie, od razu udaje Sherlocka. Tylko lupy i fajki mu brakuje! Wolała współpracować tylko z Lily, aby nie robić niepotrzebnego zamieszania. 
- Jesteś jakaś zamyślona, stało się coś? - zapytał troskliwie Lupin i objął dziewczynę. Po akcji ze zniknięciem Cristal, stał się bardziej opiekuńczy. Czasami aż za bardzo.
- Nie, coś ty... - odpowiedziała i wtuliła się w jego tors. Czuła jak serce chłopka szybko bije. W pewnym momencie zauważyła coś, jakby bandaż, na jego prawej ręce. Nie była tego w stu procentach pewna, ale prawica była czymś owinięta. Przystanęła, a chłopak o mały włos by się nie przewrócił. Bez słowa podwinęła jego skórzaną kurtkę. Nie myliła się, był to ( już nie taki biały) bandaż. Spojrzała z lekkim przerażeniem na rękę z opatrunkiem, a potem na Remusa. 
- C-co to jest? Czemu twoja ręka jest owinięta bandażem? - spytała z niepokojem w chrypliwym głosie
patrząc to na prawicę, to w oczy Lupina. 
- To... to tylko draśnięcie, nie przejmuj się... - bąknął Lunatyk, po czym zakrył kompres rękawem kurtki.
- Co się stało? 
- Eee...ja...wywaliłem się... na krzaki! Tak...ee...Pani Sprout mnie prosiła, żebym zebrał jakąś roślinę z Zakazanego Lasu... no i się potknąłem... - Remus był dumny z tego, iż wymyślił na poczekaniu taką wymówkę! Szczerze, to już chciał uciekać, gdzie pieprz rośnie, byleby się nie wydało... 
- Doprawdy? Sprout puściła cię samego do Zakazanego Lasu? - podparła się na biodrach i uniosła jedną brew do góry.
- Oczywiście, że nie! Byłem tam z...z Peterem i z jakąś Krukonką...już nie pamiętam jak miała na imię, ale to nieistotne... - podrapał się po głowie, udając, że chce sobie przypomnieć, jak nazywała się ta Krukonka. 
- Mam nadzieję, że szybko ci przejdzie... -złapała go za rękę i ruszyli dalej. 
   Remus odetchnął z ulgą w duchu, że nie wydał się jego sekret. Gdyby Cristal się dowiedziała zapewne by go zostawiła, przynajmniej tak przypuszczał Remus. Nie mogła wiedzieć. Na razie nie teraz. 
 Natomiast Cristal, która udawała, iż nic się nie stało, biła się z myślami. Miała teraz podwójne zadanie. Pomóc Lily i odkryć co ukrywa przed nią Lunatyk. Każdy głupi by zauważył, że Lupin chce wpuścić ją w maliny. Prędzej głowa jej wybuchnie, ponieważ dodatkowo w tym całym zamieszaniu nie może zapomnieć o nauce. To praktycznie powinno być na pierwszym miejscu, w końcu to siódma klasa - koniec obijania się, niedługo egzaminy. Błądzili tak przez błonia, podczas tego pierwszego ciepłego dnia listopada, aż w końcu wrócili do zamku, ponieważ niebo stawało się coraz szybciej ciemniejsze.
                                                                                 *** 

  Kiedy Cristal i Remus błądzili po ogrodach Hogwartu, Lily wszędzie szukała Dorcas, aby dała jej porady co to "podrywania". Przemyślała na spokojnie wstępny plan Cristal i nie wydawał się taki zły. Przynajmniej coś miały. Jakiś wstęp. Żyje się raz! Dodatkowo, to nie Potter. To na pewno nie on, była tego pewna. Słyszała od innych uczniów, że czarnowłosa poszła na błonia, więc tam się udała. Poczuła na twarzy lekki powiew wiatru. Zauważyła Cristal i Remusa, którzy szli w stronę jeziora. Oni jej nie spostrzegli. Widziała również wielu uczniów, którzy głośno rechotali ze swoimi przyjaciółmi. Inni leżeli na kocach czytając "Proroka Codziennego", a niektórzy grali w jakieś gry, na przykład w eksplodującego durnia. Nagle zobaczyła również jednego z Huncwotów - Syriusza. Skoro był chłopakiem Dorcas, powinien wiedzieć gdzie ona jest. Podeszła do niego szybkim krokiem, ale o mało jej nie uciekł. 
- Cześć Syriuszu! Nie widziałeś może Dorcas? - uśmiechnęła się ciepło w jego stronę, mając nadzieję, że jeśli coś wie, to jej to powie. 
- Chciałbym spytać o to samo, bo kompletnie nie znam położenia tej dziewczyny - podrapał się w tył głowy kręcąc oczami. 
- Dobra, ty idź w prawo, a ja w lewo... - zaczęła swoje manewry, ale nagle jej przerwał i przysunął się niebezpiecznie blisko.
- Słuchaj, teraz w Hogwarcie jest wielu popleczników Voldemorta. Boję się o nią, pośpiesz się, proszę - powiedział jej na ucho. Ton jego głosu brzmiał poważnie, więc tym razem raczej nie żartował. Ruda odsunęła się od niego i przytaknęła. Rozumiała jego zmartwienie. Zakochany człowiek nie widzi świata poza TĄ osobą. Poszła tam, gdzie miała iść. Szukała za drzewami, krzakami, za domkiem Hagrida. Lecz nigdzie jej nie było. W  końcu został jej tylko Zakazany Las...Przeszły ją dreszcze na samą myśl o tym, że ma tam wejść. Ale również bała się o Meadowes. Czego się nie robi dla przyjaciółki? Weszła do ciemnego lasu. Mijała wysokie drzewa i nagle... wpadła na nią Dorcas! Za nią szła Megan trzymając jakąś grubą księgę. Lily złapała się szybko przyjaciółki, przez co uniknęła upadku. 
- Co ty tu robisz?! Przecież to Zakazany Las! - skarciła ją i spojrzała niebezpiecznie. Jej wzrok mówił "wiedz, że cię zamorduję". Jak mogła szlajać się po tym lesie?! Dodatkowo w środku dnia, to było pewne, że ktoś je przyłapie. W sumie lepiej w dzień niż w ciemną noc. Nie, w ogóle nie powinny tam iść! Jeszcze Megan...
- Nic. Chodź! - złapała Rudą za rękę i pobiegła w stronę chatki Hagrida, a za nimi podążała Megan. Lily chciała chociaż wstępnie uporządkować sobie w głowie, co się dokoła niej dzieje. Odwróciła się i zobaczyła tytuł księgi, którą trzymała dziewczyna za nimi. Zauważyła tylko wyraz "Czarna" i nie musiała długo rozmyślać o czym była książka. Była przerażona, ponieważ Dorcas miała przestać interesować się Czarną Magią. To przez Megan. Ona ją do tego ciągnie. Wyszły niezauważalnie  z Zakazanego Lasu, a zaraz potem podszedł do nich Syriusz. Raczej domyślił gdzie była. Podszedł do niej szybko i objął w pasie. 
- Po co tam poszłaś? - spytał patrząc w jej ciemne oczy. Megan wykorzystując sytuację zwiała razem z księgą. Dorcas patrzyła się w jego oblicze, a potem odeszła od niego bez słowa. Widać, że nie chciała o tym
rozmawiać. Lily była na nią zła, ale jednocześnie się cholernie martwiła, że dziewczyna przejdzie na złą stronę. Straciłaby przyjaciółkę... 
   Cała trójka ruszyła w stronę pokoju wspólnego Gryfonów bez słowa. Każdy milczał. Meadowes miała smutną minę, Syriusz był wzburzony, a Lily czuła się źle, że Dorcas nadal chciała się w to pchać. Nagle zaczepiły ich dwie Ślizgonki i poprosiły Rudą, aby z nimi pogadała na osobności. Zdziwiona dziewczyna poszła za nimi, zostawiając przyjaciół samych. 
- Słuchaj, raz uratowałyśmy ci tyłek przed śmierciożercami, więc powinno cię to interesować. Wymknęłyśmy się w nocy z dormitorium i usłyszałyśmy w opuszczonym gabinecie Slughorna walenie w drzwi, jakby ktoś chciał się wydostać. Nie zgubił ci się ostatnio jakiś Gryfonek? - spojrzała przebiegle na Rudą i uśmiechnęła się szyderczo blondynka. 
- Po co mi to mówicie? I czemu tego nie sprawdziłyście? Ktoś może potrzebować pomocy! - zaczęła pytać. 
- Posrało cię? Nie będę tam chodzić! Mówimy to tobie, bo nie chcemy wplątać się w kłopoty. Tylko Gryfoni są tak tępi... - odezwała się druga, po czym obydwie odeszły.
   To mógł być James! Przecież nikt nie chodzi do opuszczonych gabinetów bez powodów. Świetne miejsce na ukrycie kogoś... Nie do końca wiedziała, czemu jej pomogły. To przecież nie było "ślizgońskie", ale wiedziała, że musi się temu przyjrzeć.