czwartek, 19 listopada 2015

Umarłam? - Wyjaśnienia i przeprosiny.

Hej. To ja..
Ostatni rozdział był w czerwcu. Jest 19 listopada.
 Chciałam Was cholernie przeprosić. Zachowałam się jak ostatnia egoistka zostawiając Was bez wyjaśnień. Przez tyle miesięcy. Przegapiłam nawet rok bloga, jest mi z tym cholernie źle. Rocznicę przegapiłam przez chłopaka, który potem mnie zostawił. Mniejsza.
Poszłam do nowej szkoły, opuściłam się w nauce, pogorszyły mi się relacje z rodzicami, zaczęłam mieć cholernego doła od 29 sierpnia. Do teraz.. Przepraszam. Tak cholernie Was przepraszam.
Chcę wrócić. Nie wiem czy uda mi się coś napisać, ale naprawdę się postaram. Wiem, że dużo osób odeszło... Ktoś w ogóle został? Jeśli tak, to będzie to informacja, że mimo wszystko mam dla kogo pisać. Jesteś? Daj znać. Skomentuj, to ważne.
Piszę rozdział. Nie umarłam.
Przepraszam.
Chloe Ann Wolf.

wtorek, 9 czerwca 2015

Rozdział 14. Akcja Evans&Poppins

  Witajcie po dość długiej przerwie, tak wracam jak obiecałam! Psychicznie się podbudowałam, miałam duuużo czasu ( zabieg na nogę upz) no i napisałam! Mam nadzieję, że ktoś tu jednak został, bo naprawdę miło mnie zaskoczyliście! I proszę nie pisać, że zawiesiłam bloga przez małą ilość komentarzy, bo to nie jest prawda C: 
  MATKO ŚWIĘTA! Jeszcze 400 wejść i będzie 30k na blogu! WOW :o 56 obserwatorów, boże <3 
No i fp! 237 like! Kocham Was, dziękuję, że ze mną jesteście <3 
  No i nowy szablon? *-* Co o nim sądzicie? Dla mnie jest świetny! No i w końcu mój, a nie wolny! :D 
  Chciałam zadedykować ten rozdział kilku osobom: 
- Rose, mojej kochanej siostrzyczce <3 
- Katherine, za to, że starała się mi pomóc C: 
- Anastazji za to, że wytrwale śledzi mój fp i po prostu jest! :3 
- Kolorowej Damie za to, że w końcu się ujawniła! ^^ 
                                   - I Assarii Cleto za maile i porządny kopniak w mój tyłek! XD   
  Cóż, nie zostało mi nic innego jak życzyć Wam miłego czytania! ^^ 
 Zapraszam! 
 


---------------------------------------------------------------------


 Tymczasem w Wielkiej Sali reszta par nie zwróciła większej uwagi na wybiegającą Lily. James stał jak wryty. Patrzył się w wielkie drzwi. Co jej się stało? Czemu tak się zachowała? Praktycznie nikt się tym nie przejął, a po chwili zaczęły lecieć żywsze piosenki. Towarzystwo się obudziło po dwóch wolnych kawałkach, przy których już praktycznie zasypiali. James potrząsnął lekko głową i zmarszczył czoło. Nadal myślał nad jej zachowaniem. Czyżby odkryła podstęp?
 Z zamyśleń wyrwało go popchnięcie. Ktoś od tyłu próbował go przewrócić i prawie mu się to udało. Chłopak szybko się obrócił i spojrzał na twarz Severusa. W jego oczach widać było złość.
- Co jej zrobiłeś? - warknął, a mała ilość uczniów zebrała się wokół nich.
- Słucham? Nie rozśmieszaj mnie...Poszła do łazienki  - zaśmiał się pod nosem. Nagle Severus rzucił się na niego z pięściami i gdyby nie zrobił szybkiego uniku, prawdopodobnie miałby złamany nos. Co za idiota... McGonagall od razu zareagowała. Podeszła do uczniów i spojrzała morderczo to na swojego wychowanka, to na Ślizgona. 
- Za mało sobie jeszcze nagrabiłeś, Snape? - powiedziała ostro mierząc go wzrokiem - Do dormitorium, minus 15 punktów dla Slytherinu.
 James uśmiechnął się szyderczo i w tej chwili nauczycielka zwróciła się w jego stronę. Snape był strasznie zły.
- Potter, nie jesteś święty. Minus 10 punktów dla Gryffindoru. Do Dormitorium, obydwaj! - skarciła go groźnie i spojrzała na tłum uczniów - Też macie już dość zabawy? Zawsze możecie opuścić Wielką Salę.
 Spojrzeli na nią przestraszeni i pokiwali niezgodnie głowami, po czym wrócili do zabawy. Reszta Huncwotów wraz z partnerkami ruszyli zirytowani za Rogaczem. Przecież nie mogli dobrze się bawić, wiedząc, że on musi wrócić do pokoju. McGonagall odprowadziła ich do dormitoriów. 
Wszyscy ruszyli w stronę swoich sypialni z nadętymi minami. Severus znów zaczął mieć fioła na punkcie Lily, więc "zaczął się o nią martwić". Znowu powstanie wojna Snape versus Potter. Wracamy do punktu wyjścia... 
- Właściwie, to gdzie jest Lily? - zapytała Cristal zatrzymując Jamesa w pokoju wspólnym. Spojrzała na niego swoim lodowatym wzrokiem. Patrząc mu w oczy przybrała minę "co jest nie tak?". Jego oczy nie były, jak to słyszała, orzechowe. Miały kolor krystalicznie czystego morza. Rysy twarzy również stawały się jakieś inne. Po chwili jego fryzura zaczęła się zmieniać, a Poppins delikatnie zwróciła mu uwagę - Ej, coś ci się stało z włosami... 
- Co? - uniósł oczy do góry i zaczął dotykać swoją burzę na głowie, po czym z przerażeniem na twarzy powiedział tylko "przepraszam" i pobiegł do swojego dormitorium. Dziwne... 
 Blondynka została w pokoju wspólnym sama. Oparła się o sofę i westchnęła. Zastanawiała się chwilę nad tą sprawą. Wiedziała, że James ma brązowe oczy, a nie niebieskie. Wydawało jej się? Przecież to bardzo intensywny kolor, nie mogła go pomylić z barwą czekolady! A Lily nagle zniknęła. Może wyszła wcześniej z Balu? Oby była w dziewczęcej komnacie... W następnej chwili na dole pojawił się Remus. Cristal spojrzała na niego i uśmiechnęła się troskliwie. Chłopak od kilku dni źle się czuł. Wyglądał bardzo mizernie. 
- Na pewno nie jesteś chory? Jesteś strasznie blady - podeszła do niego i przyłożyła mu rękę do czoła - dobrze, że nie masz gorączki...
- Martwisz się bardziej niż ja. Spokojnie, jestem po prostu zmęczony i tyle. Co powiesz na spacer po błoniach? Jutro pierwszy dzień weekendu oraz pierwszy dzień listopada, pogoda będzie coraz mroźniejsza, więc wiesz... 
- Jasne - tym razem spojrzała w jego tęczówki i wiedziała, że na pewno należą do niego. Nie miała obaw. Zarzuciła mu ręce na szyję i przytuliła. Taka krótka chwila, a dodaje mnóstwo dobrego samopoczucia u każdego. Zostawiła sprawę Jamesa w spokoju, bo teraz on się nie liczył. Teraz najważniejszy był dla niej Remus. 
                                                                             *** 
 Lily faktycznie wróciła do dormitorium. Kiedy dziewczyny wróciły do swojej komnaty, Ruda siedziała już w piżamie. Była w naprawdę małym szoku, ale jednak. To był przecież Potter, nie obchodziło ją to co się z nim dzieje, choć z drugiej strony wydało jej się to bardzo dziwne. 
- A ty co tak wcześnie tutaj? - zapytała Dorcas zmywając swój makijaż i ziewając. 
- Byłam... byłam w łazience i zostałam - bąknęła kładąc się na plecach na swoim łóżku. 
- Oj tam, mogłaś wrócić - Alice rozczesywała swoje włosy - Właśnie, gdzie jest Cristal? 
 Dopiero teraz zorientowały się, że brakuje jednej z nich. Chodź nie przejęły się tym, iż nieczęsto były one w pełnym składzie.
 - Pewnie jest na dole - Dorcas potężnie ziewnęła przeciągając się. Cóż, było już dość późno, a ona była strasznym śpiochem - Idę wziąć szybki prysznic. 
 Po chwili do pokoju wróciła Cristal. Wyglądała na szczęśliwą i gdy tylko zobaczyły jej minę nasuwała im się do głów tylko jedna myśl. Remus Lupin. Nie trzeba było nawet pytać. Odkąd związała się z Remusem, stała się jeszcze bardziej pozytywną osobą. Częściej się uśmiechała, pomagała innym. Była wspaniała. Zmienił ją na lepsze. W sumie, jak Remus nie mógł jej zmienić? Ten chłopak wszystko zmienia na bardziej pozytywne. Ma w sobie to "coś" co daje innym radość. Radość? Tak można to nazwać? Może bardziej poczucie bezpieczeństwa, zapewnienie bliskości? Był człowiekiem pozytywnym, który mało niszczył. 
  Po chwili podeszła do Lily i zapytała z lekkim strachem w głosie: 
- Patrzyłaś się w oczy Jamesowi? 
Dziewczyna otworzyła szerzej ślepia ze zdziwienia. 
- Owszem... - powiedziała, a jej warga zaczęła delikatnie drżeć, że nie było to aż tak zauważalne - A coś się stało? 
- Podobno miał czekoladowe oczy, a ja widziałam krystaliczne morze... - westchnęła. Lily zakryła sobie usta. 
- Czyli nie miałam omamów? Też widziałaś niebieskie oczy? To nie jest on. Muszę przyjrzeć się tej sprawie. To jest takie dziwne... 
- Pomogę ci - przytuliła Pannę Evans. Kiedy się od niej odsunęła, ta już otwierała usta, żeby zaprzeczyć, gdy Cristal przerwała jej z tajemniczym uśmieszkiem. - Nie przyjmuję odmowy. 
                                                                                ***
Pierwsze co wpadło Lily do głowy to Eliksir Wielosokowy. Ale pod jego wpływem oczy również powinny się zmienić. Ruda postanowiła zaprezentować swoją hipotezę Cristal. Ku jej zdziwieniu, Cris zgodziła się z jej przypuszczeniem. 
- Gdy z nim gadałam, jego rysy twarzy jakby zaczęły się zmieniać, a potem fryzura stawała się inna...
- To wygląda na ten eliksir...ale te oczy... - dziewczyny usiadły przy stolikach w bibliotece. Pomimo ciepłej (co zdziwiło praktycznie wszystkich) pogody w listopadzie, spora ilość uczniów tam przebywała. Uczyła się do sprawdzianów, odrabiała krótkie prace domowe lub jak niektórzy prymusi - czytała dla przyjemności. Mimo zakazu rozmów, było słychać ciche, a nieraz głośniejsze pogawędki, chodź nie było ani cicho, ani głośno. Można powiedzieć, że pośrednio. 
- A może ktoś jest słaby z eliksirów, źle go uwarzył i po prostu oczy mu się nie zmieniły? - odezwała się niepewnie Cristal. Ze zmęczenia oparła głowę na ręce. Po dłuższym czasie wśród miarowego hałasu niestety zaczynalła boleć głowa. 
- Wiesz co, to wcale nie jest głupi pomysł! - wykrzyknęła Lily i  gwałtownie uniosła wcześniej opuszczoną głowę do góry. Za krzyk, dostała upomnienie od Pani Pince. 
- To dobrze, bo szczerze, nie chce mi się tu już siedzieć... - Blondynka już zrywała się z krzesła, gdy nagle Lily przerwała wykonywaną przez dziewczynę czynność. 
- Nigdzie nie idziemy - powiedziała z poirytowaniem w głosie, a Poppins myślała, że udusi ją gołymi rękami - Jeszcze musimy ustalić wstępny plan. 
- Ech! - upadła ciężko na siedzenie – Zacznij go może podrywać, co? Proszę Cię, muszę iść na błonia!
- Ale... - Lily chciała coś powiedzieć, lecz tym razem Cristal jej przerwała. 
- Tak idź go poderwać, czy coś. Spytaj się o rady Dorcas, bo... bo tak, wybacz nie mam czasu! 
 Wzięła torbę i pobiegła gdzie pieprz rośnie. Ruda została sama pośród tłumu uczniów. Nic innego jej nie pozostało prócz zbliżenie się do niby Jamesa. Praktycznie nic innego nie przychodziło jej do głowy, więc zaczęła szukać Dorcas, podczas, gdy Cristal ruszyła na błonia, aby spotkać się z Remusem. 
                                                                               *** 
 Błonie również były przesiadywane przez uczniów. Powietrze jak na listopad było w miarę ciepłe, więc uczniowie chodzili w cienkich bluzach. Zima powinna być w tym roku później.      
 Remus siedział przy drzewie i czekał aż Cristal przybędzie na miejsce. Po chwili dziewczyna przyszła do niego. Chciała obejść go od tyłu i wystraszyć, ale niestety jej plan się nie powiódł. Chłopak spojrzał wtedy w tył i ją ujrzał. Wstał szybko i przytulił dziewczynę. Zaczęli spacerować i rozmawiać, to o szkole, to o przyjaciołach, a to o ich związku. Dziewczyna nie pisnęła ani słowa o jej planie, który dzieliła z Lily, ani o ich podejrzeniach. Znała tego chłopaka - jeśli dowie się o jakiejś niebłahej (bo chyba była istotna, prawda? W końcu chodziło o jednego z jego przyjaciół!) sprawie, od razu udaje Sherlocka. Tylko lupy i fajki mu brakuje! Wolała współpracować tylko z Lily, aby nie robić niepotrzebnego zamieszania. 
- Jesteś jakaś zamyślona, stało się coś? - zapytał troskliwie Lupin i objął dziewczynę. Po akcji ze zniknięciem Cristal, stał się bardziej opiekuńczy. Czasami aż za bardzo.
- Nie, coś ty... - odpowiedziała i wtuliła się w jego tors. Czuła jak serce chłopka szybko bije. W pewnym momencie zauważyła coś, jakby bandaż, na jego prawej ręce. Nie była tego w stu procentach pewna, ale prawica była czymś owinięta. Przystanęła, a chłopak o mały włos by się nie przewrócił. Bez słowa podwinęła jego skórzaną kurtkę. Nie myliła się, był to ( już nie taki biały) bandaż. Spojrzała z lekkim przerażeniem na rękę z opatrunkiem, a potem na Remusa. 
- C-co to jest? Czemu twoja ręka jest owinięta bandażem? - spytała z niepokojem w chrypliwym głosie
patrząc to na prawicę, to w oczy Lupina. 
- To... to tylko draśnięcie, nie przejmuj się... - bąknął Lunatyk, po czym zakrył kompres rękawem kurtki.
- Co się stało? 
- Eee...ja...wywaliłem się... na krzaki! Tak...ee...Pani Sprout mnie prosiła, żebym zebrał jakąś roślinę z Zakazanego Lasu... no i się potknąłem... - Remus był dumny z tego, iż wymyślił na poczekaniu taką wymówkę! Szczerze, to już chciał uciekać, gdzie pieprz rośnie, byleby się nie wydało... 
- Doprawdy? Sprout puściła cię samego do Zakazanego Lasu? - podparła się na biodrach i uniosła jedną brew do góry.
- Oczywiście, że nie! Byłem tam z...z Peterem i z jakąś Krukonką...już nie pamiętam jak miała na imię, ale to nieistotne... - podrapał się po głowie, udając, że chce sobie przypomnieć, jak nazywała się ta Krukonka. 
- Mam nadzieję, że szybko ci przejdzie... -złapała go za rękę i ruszyli dalej. 
   Remus odetchnął z ulgą w duchu, że nie wydał się jego sekret. Gdyby Cristal się dowiedziała zapewne by go zostawiła, przynajmniej tak przypuszczał Remus. Nie mogła wiedzieć. Na razie nie teraz. 
 Natomiast Cristal, która udawała, iż nic się nie stało, biła się z myślami. Miała teraz podwójne zadanie. Pomóc Lily i odkryć co ukrywa przed nią Lunatyk. Każdy głupi by zauważył, że Lupin chce wpuścić ją w maliny. Prędzej głowa jej wybuchnie, ponieważ dodatkowo w tym całym zamieszaniu nie może zapomnieć o nauce. To praktycznie powinno być na pierwszym miejscu, w końcu to siódma klasa - koniec obijania się, niedługo egzaminy. Błądzili tak przez błonia, podczas tego pierwszego ciepłego dnia listopada, aż w końcu wrócili do zamku, ponieważ niebo stawało się coraz szybciej ciemniejsze.
                                                                                 *** 

  Kiedy Cristal i Remus błądzili po ogrodach Hogwartu, Lily wszędzie szukała Dorcas, aby dała jej porady co to "podrywania". Przemyślała na spokojnie wstępny plan Cristal i nie wydawał się taki zły. Przynajmniej coś miały. Jakiś wstęp. Żyje się raz! Dodatkowo, to nie Potter. To na pewno nie on, była tego pewna. Słyszała od innych uczniów, że czarnowłosa poszła na błonia, więc tam się udała. Poczuła na twarzy lekki powiew wiatru. Zauważyła Cristal i Remusa, którzy szli w stronę jeziora. Oni jej nie spostrzegli. Widziała również wielu uczniów, którzy głośno rechotali ze swoimi przyjaciółmi. Inni leżeli na kocach czytając "Proroka Codziennego", a niektórzy grali w jakieś gry, na przykład w eksplodującego durnia. Nagle zobaczyła również jednego z Huncwotów - Syriusza. Skoro był chłopakiem Dorcas, powinien wiedzieć gdzie ona jest. Podeszła do niego szybkim krokiem, ale o mało jej nie uciekł. 
- Cześć Syriuszu! Nie widziałeś może Dorcas? - uśmiechnęła się ciepło w jego stronę, mając nadzieję, że jeśli coś wie, to jej to powie. 
- Chciałbym spytać o to samo, bo kompletnie nie znam położenia tej dziewczyny - podrapał się w tył głowy kręcąc oczami. 
- Dobra, ty idź w prawo, a ja w lewo... - zaczęła swoje manewry, ale nagle jej przerwał i przysunął się niebezpiecznie blisko.
- Słuchaj, teraz w Hogwarcie jest wielu popleczników Voldemorta. Boję się o nią, pośpiesz się, proszę - powiedział jej na ucho. Ton jego głosu brzmiał poważnie, więc tym razem raczej nie żartował. Ruda odsunęła się od niego i przytaknęła. Rozumiała jego zmartwienie. Zakochany człowiek nie widzi świata poza TĄ osobą. Poszła tam, gdzie miała iść. Szukała za drzewami, krzakami, za domkiem Hagrida. Lecz nigdzie jej nie było. W  końcu został jej tylko Zakazany Las...Przeszły ją dreszcze na samą myśl o tym, że ma tam wejść. Ale również bała się o Meadowes. Czego się nie robi dla przyjaciółki? Weszła do ciemnego lasu. Mijała wysokie drzewa i nagle... wpadła na nią Dorcas! Za nią szła Megan trzymając jakąś grubą księgę. Lily złapała się szybko przyjaciółki, przez co uniknęła upadku. 
- Co ty tu robisz?! Przecież to Zakazany Las! - skarciła ją i spojrzała niebezpiecznie. Jej wzrok mówił "wiedz, że cię zamorduję". Jak mogła szlajać się po tym lesie?! Dodatkowo w środku dnia, to było pewne, że ktoś je przyłapie. W sumie lepiej w dzień niż w ciemną noc. Nie, w ogóle nie powinny tam iść! Jeszcze Megan...
- Nic. Chodź! - złapała Rudą za rękę i pobiegła w stronę chatki Hagrida, a za nimi podążała Megan. Lily chciała chociaż wstępnie uporządkować sobie w głowie, co się dokoła niej dzieje. Odwróciła się i zobaczyła tytuł księgi, którą trzymała dziewczyna za nimi. Zauważyła tylko wyraz "Czarna" i nie musiała długo rozmyślać o czym była książka. Była przerażona, ponieważ Dorcas miała przestać interesować się Czarną Magią. To przez Megan. Ona ją do tego ciągnie. Wyszły niezauważalnie  z Zakazanego Lasu, a zaraz potem podszedł do nich Syriusz. Raczej domyślił gdzie była. Podszedł do niej szybko i objął w pasie. 
- Po co tam poszłaś? - spytał patrząc w jej ciemne oczy. Megan wykorzystując sytuację zwiała razem z księgą. Dorcas patrzyła się w jego oblicze, a potem odeszła od niego bez słowa. Widać, że nie chciała o tym
rozmawiać. Lily była na nią zła, ale jednocześnie się cholernie martwiła, że dziewczyna przejdzie na złą stronę. Straciłaby przyjaciółkę... 
   Cała trójka ruszyła w stronę pokoju wspólnego Gryfonów bez słowa. Każdy milczał. Meadowes miała smutną minę, Syriusz był wzburzony, a Lily czuła się źle, że Dorcas nadal chciała się w to pchać. Nagle zaczepiły ich dwie Ślizgonki i poprosiły Rudą, aby z nimi pogadała na osobności. Zdziwiona dziewczyna poszła za nimi, zostawiając przyjaciół samych. 
- Słuchaj, raz uratowałyśmy ci tyłek przed śmierciożercami, więc powinno cię to interesować. Wymknęłyśmy się w nocy z dormitorium i usłyszałyśmy w opuszczonym gabinecie Slughorna walenie w drzwi, jakby ktoś chciał się wydostać. Nie zgubił ci się ostatnio jakiś Gryfonek? - spojrzała przebiegle na Rudą i uśmiechnęła się szyderczo blondynka. 
- Po co mi to mówicie? I czemu tego nie sprawdziłyście? Ktoś może potrzebować pomocy! - zaczęła pytać. 
- Posrało cię? Nie będę tam chodzić! Mówimy to tobie, bo nie chcemy wplątać się w kłopoty. Tylko Gryfoni są tak tępi... - odezwała się druga, po czym obydwie odeszły.
   To mógł być James! Przecież nikt nie chodzi do opuszczonych gabinetów bez powodów. Świetne miejsce na ukrycie kogoś... Nie do końca wiedziała, czemu jej pomogły. To przecież nie było "ślizgońskie", ale wiedziała, że musi się temu przyjrzeć.


poniedziałek, 4 maja 2015

Koniec tego dobrego

Wpadłam na chwilę.
1. Nie skomentowałam Ci rozdziału?
Przeczytałam. Zapewniam Cię. Po prostu jestem anonimem od jakiegoś miesiąca.
2. Zawieszam bloga, dziękuję.
Miałam tylko nie usuwać, bo mnie przekonaliście.
Żegnam!
Nie wiem czy ktoś nawet zobaczy ten post. Pff i tak nikt tu już nie wchodzi.

środa, 25 marca 2015

Chyba ostatnie LBA.

Ejo. Cóż, spodobały mi się pytania Alicji Sims, soł... ostatni raz daję posta o LBA. Pojawi się zakładka, nie będę nikogo nominować. Dziękuję za uwagę, o LBA informujcie w spamowniku, a nie pod rozdziałami. Teraz wchodźcie w zakładkę jak by co C: 

1.Czytasz mojego bloga, podoba ci się, w ogóle wiesz kim jestem?
Jesteś czytelniczką na moich blogach, Twojego nie czytam, wybacz. 

2. Jak masz na imię i ile masz lat?
Jestem Ania, lecz mówią na mnie najczęściej Ann. Rzadziej mówią, ale jednak: Chloe, Wilczek. Gdybym Wam powiedziała ile mam lat, bylibyście trochę zdziwieni...

3. Ulubiona książka lub seria, saga?
Lubię HP, GNW i Chłopca w pasiastej piżamie. 

4.  Dlaczego piszesz bloga? Co cię motywuje? Miewasz chwile słabości?
Piszę, bo robię co kocham. Motywują mnie inne blogi, filmy na yt i otoczenie. Miewam chwile całości prawie cały czas. Mam teraz chwilę słabości. Ech. 

5.  Czy uważasz, że jestem nienormalna, ponieważ mam prawie 13 lat i nie podobają mi się chłopaki i zamierzam mieć chłopaka dopiero w liceum lub na studiach, przy czym moje koleżanki z klasy żałują, że nie mają chłopaków? 
Jesteś normalna, lel. Nikt Cię nie pośpiesza :v 

6. Lubisz swoją klasę. Dlaczego?
Nie lubię mojej klasy. To najbardziej zdradliwi ludzie jakich znam. Kable, niedojrzałe dzieci, które nie umieją się ogarnąć. 

7.  Twoja największa zaleta i wada?
Pomocna. 
Potrzebująca non stop pomocy. 
Lel :v 

8.  Najpiękniejszy cytat?
" Nic nie jest prawdziwe. Wszystko jest dozwolone." 
C: 

9.  Jaki masz kolor włosów?
Ciemny blond, rozjaśnione końcówki od słońca. Dziwne, prawda? C: 

10.  Masz jakieś zwierzę? Jak tak, to jakie? 
Jorka - Jokera C:

11. Podobały się pytania i czy cieszysz się z nominacji?  
Tak
Tak 
C: XDD 

piątek, 20 marca 2015

Rozdział 13. Bal i Rogacz.

Witam, witam! Powracam z rozdziałem 13! Wowowow, ile mnie tu nie było?! Nieważne, cud, że się znalazłam ( a raczej moja wena :d). Btw. Jestem nawet zadowolona z rozdziału i sądzę, że mój styl się trochę poprawił. Tę opinię pozostawiam wam. 
Rozdział dedykuję Daisy, niedługo biorę się za rozdział u Ciebie! ^^ <3
Właśnie, mam dużo zaległości przepraszam : // 
I jeszcze jedno. Ważne. Nie nominujcie mnie do LBA. Błagam. Mam tego strasznie dużo. Jest mi miło, że doceniacie mój blog, ale gdybym odpowiadała na każdą nominacje, postów byłoby więcej niż rozdziałów... Dziękuję i przepraszam :v 
Jejku dziękuję za 21k wyświetleń, 43 obs. i 138 like na fp! Jesteście wielcy! <3 
Jak wam się podoba nowy szablon? *_* Ja się bardzo jarałam, gdy zobaczyłam taki cudowny, wolny szablon C: No i pojawiła się zakładka pytania! ^^
Dobra, macie, bo czekaliście długo! XD 
Chloe  <3 
-----------------------------------



Do Balu zostały zaledwie dwa dni. Lily nawet nie myślała o ruszeniu się z pokoju. Po kolejnej kłótni z Jamesem była jakaś przygnębiona. Naprawdę zaczęła go trochę lubić. Nie, stop! Co, co, co? Evans, ta Evans, polubiła puszącego się, aroganckiego, bezczelnego Jamesa?! Nastał jakiś fenomen Hogwartu, nowa era? Niemożliwe! Dobra, nie podniecajmy się tak. [ właśnie XDDD ~ od Ann ] Cóż, było o nich głośno w całym Gryffindorze, ale bez przesady. To dobra wiadomość, w szczególności dla Jamesa. Chociaż nie - byłaby dobra, gdyby nie był na nią wściekły. No i znów wracamy do początku. Lily nie chciała pójść na bal tak czy owak. Nawet jeśli James by ją zaprosił, miałaby to w głębokim poważaniu. Dodatkowo, ktoś, kto nie miał z kim pójść nie był wpuszczany na bal.  Ach, kto ją kiedykolwiek zrozumie? Natomiast jej pozostałe współlokatorki nie mogły się go doczekać. Kto by się dziwił - wszystkie miały partnerów. Cristal w końcu związała się z Remusem, więc było to nowym tematem rozmów w ich pokoju. Dorcas i Syriusz nadal byli ze sobą szczęśliwi. Podobnie było z Frankiem i Alice. Wszyscy promieniowali radością, tylko nie ona. Znowu. W sumie, to była w większości jej wina. Nadal intrygował ją ten list. Kawał Jamesa? Nie, po pięciu dniach by się raczej przyznał. Kawał kogoś innego? A może ktoś tak na serio? Już nie wiedziała co myśleć.
Evans w końcu musiała wyjść z czeluści swojej komnaty. Musiała iść na kolację. Dziewczyny szlajały się ze swoimi chłopakami. Lily zeszła do dormitorium. Zauważyła jakieś walizki. Ktoś się wynosił? Zmieniał szkołę? Potem ktoś do nich podszedł, a mianowicie Daniel Jonson - chłopak, któremu spłatała psikusa razem z Jamesem. Ech... razem. Czemu ten Potter ze wszystkim się łączył? 
- Jedziesz gdzieś? - spytała.
 
- Tak, przyjadę dopiero w nowym roku, moja babcia ciężko zachorowała - wziął w ręce dwie walizki i spojrzał na nią - Do zobaczenia, Lily - uśmiechnął się szyderczo po czym wyszedł. Tylko czemu? To było dość dziwne, patrzył się na nią jakby chciał się... hm... na niej odegrać? Czyżby za ten jeden, głupi kawał chciał ją ukarać? Zostawiła tą sprawę w spokoju i ruszyła w stronę Wielkiej Sali. Gdy już przybyła na miejsce ujrzała swoje przyjaciółki i Huncwotów, ale bez Pottera. Usiadła obok Dorcas i zaczęła robić sobie kanapkę.
 
- Lily, idziesz z kimś na bal? - zapytał Glizdogon, który zajadał się kurczakiem.
 
- A co? Chcesz ją zaprosić, Peter? Wiesz, James pewnie wkurzy się jeszcze bardziej - powiedział Syriusz szczerząc się.
 
- Bardzo śmieszne, Black - powiedziała ironicznie rudowłosa.
 
- Dla twojej wiadomości przyjacielu, ja już kogoś mam. Chciałem się jej tylko spytać. Kto wie czy już się pocieszyła... - zakpił jakby byli razem. Evans spojrzała na niego lodowym wzrokiem - Weź, kłócicie się jak stare, dobre małżeństwo!
 
- Dobre! - Łapa zaczął się śmiać.
 
- Ubaw po pachy. Nie, nie idę na żaden bal. Swoją drogą, kto jest tą szczęściarą, która idzie z tobą na bal, Pettigrew?
 
- Zapewne znasz Megan Night - uśmiechnął się dumnie. To była ta Megan, która chciała przekonać Dorcas do czarnej magii. Lily za nią nie przepadała. Spojrzała się w stronę Meadowes. Kilka metrów od niej siedziała Night. Super...
 
- Tak. Mam pytanie. Czemu Potter nie jest z wami? - zapytała nalewając sobie sok.
 
- Już się interesuje Jamesem, no nieźle - znów wytrzeszczył zęby - Został dłużej w pokoju, niedługo powinien się zjawić.
Lecz się nie zjawił. Może to i dobrze? Po wieczerzy wszyscy ruszyli w stronę pokoi, oprócz Lily, ponieważ musiała iść do biblioteki. Szukała książki o eliksirach. Już szła do półki, gdy nagle ktoś złapał ją za ramię. 
- Hej, Lily - usłyszała kiedy ktoś ją dotknął. Odwróciła się i zobaczyła okularnika.
- Eee... cześć - bąknęła. 
- Słuchaj, czas się przyznać. Tak, spłatałem ci figla z tym listem - chyba próbował zrobić zawstydzoną minę.
 
- Potrzebowałeś pięciu dni, aby w końcu o tym powiedzieć? - założyła ręce na piersi. To niezbyt do niego pasowało. Dodatkowo, od jakiegoś czasu mówił na nią "Lils". Może tylko jej się wydawało?
 
- Oj tam, ale ważne, że się przyznałem nie? Słuchaj, jak już się przełamałem to może pójdziesz ze mną na ten bal? - zrobił maślane oczka do rudej.
 
- Nie wiem, Potter. Dam ci znać jutro - wzięła szukaną wcześnie książkę i nie czekając na odpowiedź z jego strony opuściła bibliotekę


***


Wróciła do dormitorium i położyła tom na łóżko. Dziewczyny siedziały w komnacie i rozmawiały na podłodze. 
- Ej, mam pytanie - przysiadła się do nich - Tak jakby pogodziłam się z Potterem. Ten przy okazji zaprosił mnie na bal...
- To super kochana, w końcu! - Dorcas przytuliła przyjaciółkę.
 
- Ale ja się nie zgodziłam....
 
- Serio Lily? Jak można być taką idiotką? - oczywiście, Meadowes nie chciała jej obrazić.
 
- A co, miałam mu się rzucić na szyje i powiedzieć, "Och, oczywiście, że tak, co z tego, że miałam przez ciebie doła, a moje przyjaciółki latały za swoimi chłopakami, nie no spoko!"? Nie, Dorcas! - Lily zrobiła się czerwona ze złości. Dziewczyny patrzyły na nią ze zdziwieniem.
 
- Przepraszam... nie wiedziałam, że ci to przeszkadza, nic nie mówiłaś - powiedziała cicho Cristal.
 
- Kiedy miałam powiedzieć, jak cały czas byłaś z Remusem? - poczuła na swoim policzku łzę. Po tym wszystkim do niej podeszły i przytuliły.
 
- Wiem, że robię zamieszanie, praktycznie o nic, ale to nie było zbyt fajne - wtuliła się we włosy czarnej. Były dość bujne. –Dobra, koniec. Co mam zrobić z tym Potterem? - odsunęła się i otarła łzy.
- Lily, ty go serio lubisz, to widać. Zgódź się - powiedziała Alice po czym się do niej uśmiechnęła. Cóż, nie dało się tego ukryć. Evans coś czuła do Pottera.
 
- Ale pożyczysz mi sukienkę prawda? - spojrzała na Dorcas i próbowała wywołać lekki uśmiech. Ta kiwnęła zgodnie ze śmiechem. Lily ich nienawidziła, a jednocześnie kochała jak siostry. Nieraz się na siebie gniewały, ale nikt nie może powiedzieć, że są wrogami. Tak było z Dorcas na początku siódmego roku. Po kilku dniach się pogodziły. W sumie, takie sprzeczki nie są nic warte i wiadomo, że zawsze te dwie osoby się pogodzą. Kiedyś, gdy były w drugiej klasie, pokłóciły się o jakąś pierdołę - jak wszyscy przyjaciele- a potem zaczęły coś ze sobą i jakby pogodziły się bez słowa "przepraszam". Cóż, taka już magia przyjaźni.

*** 


Wszystko było dobrze następnego dnia. James bardzo się ucieszył, że Lily zdecydowała się pójść z nim na bal. Ale szczerze, był bardziej rozradowany, gdy się z nim w końcu umówiła. Serio, zachowywał się dziwnie, jakby na siłę próbował być Jamesem, choć nim był... ale może tylko jej się tak wydawało? Po obiedzie Peter zatrzymał ją w drodze na transmutację. 
- Ej, słuchaj, muszę ci coś powiedzieć. Wczoraj w sypialni Ro...znaczy James nie zachowywał się hm... normalnie. Był jakiś dziwny, jakby pierwszy raz tam był, a potem się wykręcał pod pretekstami, że "robi sobie z nas żary". Ale coś było nie tak...  jakby co, uważaj na siebie - po czym poszedł dalej, prawdopodobnie do reszty Huncwotów. Co to miało znaczyć? Dobra, to robiło się już dziwne, że nawet Peter coś podejrzewał. Zaczynała się trochę bać, że znów coś będzie nie tak, ponownie wszystko się zawali, będzie źle. Cóż, miała nadzieję, że jej obawy będą dalekie od rzeczywistości.
 Po lekcjach, reszta dziewczyn ostatecznie wybierała sukienki na jutro. Cristal postanowiła iść po radę, w której sukni wygląda lepiej. Zapukała do pokoju chłopców. Otworzył jej Potter.
 
- Cześć, jest Remus? - zapytała się i uśmiechnęła przyjacielsko.
 
- Nie, reszty mojego pokoju też nie ma, wyszli gdzieś - odpowiedział.
 
- Ach, okay... - wróciła zrezygnowana do pokoju.
- I co, w której wyglądasz bardziej sexy? - zapytała Dorcas z uśmieszkiem na ustach.
 
- Od razu seksownie, Dorcas ty masz coś z głową... wracając, trzy czwarte Huncwotów było nieobecnych, był tylko James.
 
- Dobra, nie musisz się go o to pytać, ja ci powiem w czym ci ładniej, bo kto zna się lepiej niż Mrs. Meadowes? - podeszła do niej i wzięła sukienki - Szczerze, ładniej ci w tej sinokoperkowej i na to powiedzmy, że do tego niebieska kurtka do bioder. A do Alice bardziej pasuje ta niebieska na jedno ramiączko.
 
- A żebyś ty taka mądra była na SUMACH... - odezwała się Lily za co oberwała poduszką od czarnej.
 


***


W dzień balu żadna dziewczyna nie umiała się skupić na lekcjach, wszystkie były bardzo podekscytowane. Nawet Lily w pewnym stopniu była niespokojna. Po pierwsze, przestraszyła się trochę swoimi podejrzeniami, po drugie chyba chciała mu zaimponować jak najlepiej. Nie da się ukryć, chciała pokazać się z najlepszej strony. Po lekcjach, w dormitorium na cegłach okrągłego okna zauważyła, że na kartce pojawiły się nazwiska " Potter i Evans". Ach, ci drugoklasiści... To było dość zabawne... Ruda usiadła przy jednym ze stolików, wyciągnęła swoje notatki i kawałek czystego pergaminu. Najpierw praca domowa, a potem bal. Niedługo potem przyszedł Remus i usiadł obok niej. 
- Jak tam Remmy? Wszystko okay z Cristal? - spytała przyjaźnie. Dawno z nim nie gadała, a jeszcze w szóstej klasie byli w miarę dobrymi przyjaciółmi.
 
- Dobrze, a jak z Jamesem? - zaczął oglądać jej notatki podczas, gdy ona była w trakcie pisania referatu na OPCM.
- W jakim sensie? Idę z nim tylko na bal - zaśmiała się, jakby to było dość oczywiste, że nie są parą.
 
- Wiesz, mówił nam w pokoju, że świetnie wam się powodzi i w ogóle...
- Co proszę? - wstała szybko i już ruszała w stronę pokoju Huncwotów, gdy Lupin znów zabrał głos.
 
- Żartowałem! - zaśmiał się, a Lily znów zajęła miejsce przed swoją pracą domową - Najpierw zaczął tak gadać, ale potem, typowo zaprzeczył i powiedział, że robi sobie żarty.
 
- Coś za często je ostatnio robi... słyszałam, że ostatnio "udawał", że pierwszy raz jest w waszym pokoju i inne podobne rzeczy. Wiesz, uznałabym, że to normalne, ale wiesz, jeśli nawet Peter się skarży, to coś się dziwnego dzieję. Dobra, nieważne, Potter to Potter, może po prostu ześwirował jeszcze bardziej. Mogę się spytać gdzie wczoraj wybrała się większa część Huncwotów? - spojrzała na niego oczekując odpowiedzi. Remus przygryzł lekko wargę jakby się denerwował - Dobra, okay... widzę, że nie chcesz gadać - złożyła pergamin i wzięła potrzebne rzeczy. Nie skończyła pracy domowej, ale wolała nie gadać z Remusem. Nawet jej nie zatrzymał. Wróciła spokojnie do pokoju.
 


***


- Kurcze, możesz podać mi tą prostownicę, Cristal?! - krzyczała zdenerwowana Dorcas przed lustrem. Zostało pół godziny do balu. 
- Teraz ja jej używam, nie widzisz?! -ich pokój wyglądał jakby przybyło tam tornado. Wszystko tu i tam było porozrzucane.
 
- Jestem zajęta, zostało pół godziny, a ja muszę zrobić sobie jeszcze makijaż, nie mam czasu, aby patrzeć jak kręcisz sobie włosy!
 
- Ej, cisza! - zakrzyknęła Lily wkładając swoją kreację. Była to zielona sukienka, która pasowała do jej oczu, bez ramiączek. Była związana czarną kokardą w pasie, a w okolicach biustu, lekko pofalowana. Gdy Cristal skończyła robić sobie burzę loków na głowie oddała prostownicę Dorcas. Za jej namową włożyła kreację koloru sinokoperkowego na ramiączka, do kolan, a na to czarną marynarkę i pasek tego samego koloru. Ta tylko trochę pofalowała swoje włosy. Ona natomiast włożyła na siebie czarną suknię z rękawami do łokci oraz z białym kołnierzem. Następnie pomogła Alice zrobić makijaż. Dziewczyna miała na sobie prostą, niebieską sukienkę na jedno ramię i ciemny pasek. Gdy wszystkie się "ogarnęły", wyszły ze swojej komnaty i zeszły do pokoju wspólnego. Czterech dżentelmenów: James, Syriusz, Remus i Frank stali w eleganckich garniturach czekając na swoje partnerki.
 
- A gdzie jest nasz Peter? - spytała Dorcas przytulając i całując Łapę.
 
- Poszedł do Wielkiej Sali, aby uniknąć kłótni pomiędzy Rudą i Madźką - powiedział Syriusz obejmując Czarną.
 
- Madźką? - Zapytała z zaciekawieniem Alice, która już była u boku Franka.
 
- Tak nazwaliśmy sobie Megan. Przepraszam, Black nazwał - powiedział Potter z tym swoim genialnym uśmieszkiem. Lily tylko spojrzała na niego jak na idiotę. Wszystkie trzy pary złapały się za ręce, oprócz powiązania Potter i Evans, a następnie ruszyli do Wielkiej Sali. Dziewczyny uśmiechały się perliście do innych uczennic, które nie szły na bal, aby zrobić im na złość, że mają takich boskich partnerów. Te patrzyły na nie morderczymi spojrzeniami, ale najbardziej chciały zabić Evans. Dlaczego? Miała obok siebie ósmy cud świata, lecz szła obok niego obojętnie. "Co za kretynka." - tak najczęściej nazywały ją inne dziewczyny [Ja bym ją nazwała ruda pała, ale ok  :") ~ od autorki] Znaleźli się w Wielkiej Sali. Stoły zostały wyniesione, a wstawione zostały małe stoliczki, które były udekorowane w pomarańczowe obrusy, a po środku zostały położone dynie. Zostawiono jedynie ławę, gdzie jedli nauczyciele i właśnie tam znajdowali się pedagodzy. Na środku parkietu zostały rozrzucone liście o barwach jesieni. Nad głowami uczniów latały straszne twarze wycięte na dyniach. Panował tam naprawdę przytulny nastrój. Przy stolikach jak i na parkiecie znajdowali się uczniowie. Orkiestra natomiast stała na prawo od stołu nauczycieli. Grali żywą piosenkę. Dumbledore zaczął swoją przemowę:
 
- Witam was, moi drodzy uczniowie, w dniu Hallowen! To ostatni bal w Hogwarcie, moi kochani siódmoklasiści. Mam nadzieję, że będziecie się dobrze bawić!
  Dorcas i Syriusz od razu zaczęli tańczyć, a zaraz potem dołączyli się inni. Podeszli do nich Peter i "Madźka". O dziwo nawet James i Lily tańczyli i co lepsze, dobrze się bawili. Wszyscy szaleli na parkiecie. Potem do rozbawionych uczniów dołączyli nauczyciele, którzy próbowali być poważni. Dumbledore tańczył z McGongall, co wyglądało dość komicznie, przynajmniej tak uważali Huncwoci. Filch tańczył z panią Pomfrey, co jeszcze bardziej wszystkich rozśmieszyło. W końcu nastał tak długo wyczekiwany moment (przynajmniej przez dziewczęta), czyli wolny taniec. Lecz nie była typową wolną piosenką. Mianowicie zaczęto grać "Listen To Your Heart". * włączyć sobie Listen to your Heart moi drodzy, szósta piosenka od dołu C: * Lily wahała się czy tańczyć wolnego z Jamesem. Cóż, żyje się raz, prawda? Ruda splotła ręce na jego szyi, a on już wiedział, że może złapać ją w talii. Evans spojrzała się w około. Dorcas już całowała się z Syriuszem, Cristal przytulała się do Remusa i razem lekko się kiwali, a Alice i Frank stykali się czołami i patrzyli sobie w oczy, jakby chcieli powiedzieć sobie nawzajem "Nigdy cię nie opuszczę, bo cię kocham". Słodkie.
 
- Nie mogę uwierzyć, że dożyłam tej chwili, że tańczę z tobą wolnego, niemożliwe- powiedziała z lekkim uśmieszkiem na twarzy, a potem cicho się zaśmiała.
- Ja... ja również - powiedział zmieszany. To znów wydało się dziwne. Dlaczego nie uśmiechał się jak dureń, ani nie dawał znak naprawdę wielkiego entuzjazmu, jak na Jamesa przystało? Teraz to Lily nie widziała już co myśleć. Przez te dwa dni, myślała nad tym czemu Potter... nie jest Potterem. Uśmiechnął się krzywo. Ich spojrzenia się skrzyżowały. James pogrążał się w szmaragdzie jej oczu i zbliżał się do niej, gdy nagle Lily go odepchnęła. Spojrzała z lekkim strachem i bez słowa wyszła z Wielkiej Sali. James stał jak słup soli i nie wiedział co się właściwie stało. Poszedł się napić dla orzeźwienia. Ruda natomiast prześlizgnęła się do swojego pokoju. Teraz już wiedziała, że się nie myliła. To nie był James. On ma brązowe oczy, a ten "Potter" miał zielone. Jak mogła tego wcześniej nie zauważyć?! Coś tu śmierdziało kolejnym podstępem...



piątek, 27 lutego 2015

Miniaturka ~ "Żyj lub umieraj"

Cześć! Napisałam obiecaną miniaturkę. To pierwsza na moim blogu. Jest krótka, ale serio - podoba mi się. Chciałam ją zadedykować dwóm osobom:
- Wiktorii B. - dziękuję, za Twoje wsparcie kochana! <3
- Bellatrix Lestrange ( Raving) - dziękuję Ci za słowa, "Nie przejmuj się, rób to co kochasz, pisz. Rozwijaj się. Jak na Twój wiek piszesz genialnie". Obiecuję Ci, że się nie poddam. Dziękuję <3
A teraz zapraszam do czytania moi mili!



 Usłyszałem skrzypienie okna. Otworzyłem lekko oczy i zaspany spojrzałem na zegarek. Wskazówki pokazywały czwartą nad rano. Podniosłem się, otarłem oczy i włożyłem okulary. Moja żona wychylała się przez okno. Podszedłem do niej i ją objąłem.
- Coś się stało? - zapytałem  troską.
- Nie... Wydawało mi się, że coś widziałam....
- O czwartej nad ranem? Lily, co ci się znowu przyśniło? - złapałem ją za rękę i odwróciłem do siebie - Koszmar?
- Tak, kolejny. To się robi męczące... - wtuliła się we mnie.
- Lily, uspokój się. Idź napić się wody, a ja zajrzę do Harry'ego, dobrze? - pocałowałem ją w czoło i spojrzałem w szmaragd jej oczu. Zgodnie kiwnęła głową. Zeszła po schodach do salonu, a ja ruszyłem do pokoju obok. Otworzyłem drzwi najciszej jak potrafiłem, aby nie obudzić niemowlęcia. Podszedłem do jego łóżka. Mój syn spał spokojnie. Wróciłem do sypialni, a po chwili przyszła Lily.
- Pamiętaj, że to tylko sen kochanie - uspokoiłem ją ponownie. Nie chciałem, aby się bała. Pragnąłem, aby czuła się bezpiecznie. Przybliżyłem się do niej i znów przytuliłem.
- Wiem, pamiętam - powiedziała, po czym usnęła w moich ramionach, a ja zaraz po niej.


                                                                             ***


Zbudziłem się pół godziny później. Lily spała spokojnie, najwidoczniej koszmary minęły. Coś nie dawało mi spać, miałem przeczucie, że stanie się coś złego. Tym razem ja podszedłem do okna. Nie otwierając go zobaczyłem mgłę. Widziałem tylko pojedyncze korony drzew, nic więcej. Zdawało mi się, że dostrzegałem też zakapturzoną postać. Sądziłem, że mi się przewidziało. Przetarłem oczy. Mgła w mgnieniu oka zniknęła - najprawdopodobniej moje oczy były dziwnie zamglone. I wtedy to zobaczyłem. Zakapturzona postać nie powstała w mojej głowie, przynajmniej tak mi się wydawało. Ona tu była i szła w stronę mojego domu. Wiedziałem kto to. Już dawno chciał się zemścić, ponieważ ja oraz Lily nie chcieliśmy wstąpić do jego szeregów, ale my byliśmy tylko dodatkiem. Chodziło o Harry'ego. Był dla niego zagrożeniem, chciał się go pozbyć. Nie mogłem na to pozwolić. Musiałem chronić mojego syna najlepiej jak umiałem. Ale czy na pewno nie mam zwidów? Podszedłem do mojej żony i obudziłem ją.
- James, co się stało? - powiedziała niezadowolona.
- Lily... chodź ze mną - pomogłem jej wstać i pociągnąłem w stronę okna. Spojrzała na drogę wiodącą do naszej posiadłości. Zakryła usta dłońmi, a ja wiedziałem, że to na pewno nie są omamy. Złapałem ją za nadgarstek i pobiegłem na dół. Puściłem ją i poszedłem zamknąć drzwi, choć wiem, że mało by to dało. Wróciłem do niej, złapałem ją za ramiona i spojrzałem w oczy.
- Lily....Lily, cholera, to on. Przyszedł tu, po Harry'ego. Słuchaj, zaraz tu będzie, ja....postaram się go jakoś zatrzymać...
- James, Peter był strażnikiem!
- Wiem, nie mam pojęcia dlaczego to się dzieje! Lily gdybym cię już nie zobaczył, wiedz, że te cztery lata starania się o ciebie, były tego warte. Były warte naszego szczęścia, syna... Kocham cię, Lily, tak strasznie cię kocham - z jej oczu zaczęły lecieć łzy. Nie chciałem, aby płakała. Peter...Peter nas zdradził. Moja żona przytuliła się do mnie, a po chwili pocałowała mnie. Tak bardzo chciałem, aby nic się jej nie stało. Byłem głupi powierzając Peterowi naszą tajemnicę. Jaki ja byłem głupi! To moja wina, to ja zdecydowałem, kto będzie strażnikiem tajemnicy. To wszystko przeze mnie. Jestem takim idiotą!
- Przepraszam Lily, to moja wina. Wybacz mi - poczułem na moich polikach łzy.
- Nie mów tak! - powiedziała szybko.
- Uciekaj Lily, broń Harry'ego. Wiem, że dasz sobie radę, jesteś dzielna. Idź, spróbuję go powstrzymać - kiwnęła do mnie zgodnie i pobiegła na górę. Widziałem strach w jej oczach. Tak bardzo chciałem, aby zniknął, żeby znów było widać w nich radość. Wtedy ostatni raz widziałem te cudne oczy, w których się zakochałem. Jak to mówili " Zakochać się w oczach, bo uroda minie, a one będą takie same".  Poszedłem do salonu, zostawiłem tam różdżkę. Postanowiłem, że gdy Czarny Pan wejdzie do domu, rzucę na niego drętwotę. Wtedy go oszołomię i może uda nam się uciec. Teraz o zwianiu nie było mowy. Nie dalibyśmy rady. Schowałem się za ścianą, akurat na wprost drzwi. Trzymałem mocno różdżkę, poczułem, że ręce zaczynały mi się trząść i pocić. Bardzo się bałem, że jeśli mi się nie uda nigdy nie zobaczę mojego przyjaciela Syriusza, czy Remusa, mojego syna i Lily. Tak cholernie się bałem... Usłyszałem jak drzwi lekko się uchylają. To on. Nadszedł czas, teraz albo nigdy. "Żyj lub umieraj"... Wyskoczyłem zza rogu i już krzyczałem "Dręt..", lecz on był szybszy. Wypowiedział śmiertelne zaklęcie. Avada Kedavra. Upadłem nieprzytomnie na ziemię. Wszystko minęło. Lily, Harry, Syriusz, Remus... najważniejsze osoby w moim życiu... Te wszystkie lata spędzone na psikusach z Huncwotami, trzy lata bólu opanowania mocy animagicznej, szlabany, mapa... Wszystkie chwile spędzone z Lily, wzloty i upadki. Odrzucenie i akceptacja. Wszystkie "Evans, umówisz się ze mną?" nie poszły na marne, bo w końcu się zgodziła. Wyszła za mnie, mieliśmy synka... Wszystko minęło w jednej sekundzie, przegrałem. Nie było już nic. Mój żywot się skończył. Ale nigdy nie zapomnę tych wszystkich cudnych chwil. Wiem, że moi bliscy będą mieć mnie w swoich sercach, nigdy o mnie nie zapomną. Zawsze będę w ich pamięci. Umarło ciało, ale dusza....ona tu jednak pozostanie.


sobota, 21 lutego 2015

Pół roku bloga! + dramat!

Chloe: Ach.....pamiętacie jak powstaliście? ^-^
James: Eee....najpierw mój tata i mama....
Chloe: Boże, idioto, chodzi o powstanie na moim blogu! ;-;
James: Aaaaa
Chloe: *uderza ręką w czoło* Kretyn, kretyn i jeszcze raz kretyn. Ale i tak Cię kocham! XD
James: Wiem ^^
Syriusz: Nie pamiętamy. Mów, bo mi się nudzi już! ;-;
Lily: Serio, nie pamiętacie? Wy chyba jesteście głupi...
Dorcas: Ja też wiem, wstydzielibyście się!
Cris: Ja też nie wiem, ejj ;-;
* nagle przez okno wpada Vicky*
Vicky: SUPRISE MOTHERFUCKERS! <3
Chloe: No siema, siema, wiesz jak oni powstali, nie?
Vicky: Kto nie wie? To taka banalna rzecz XD
Chloe: Oni *wskazuje na Jamesa i Syriusza* Ej a tak btw. gdzie jest Remus i Peter?
Syriusz: Poszli po jogurty ;___;
Chloe: Dobra to poczekamy, moze ktoś jeszcze zaskoczy nas swoją obecnością jak to zrobiła Vicky...
Sally: Cześć!
Chloe: O hej Sally! Jak tu jesteś, to ci podziękuję, że zmagałaś się z moimi błędami w tekście :""D
Sally: Cóż, łątwo nie było, ale jakoś dałam radę ^^ Z moim pedanstwem języka polskiego i czepialstwem to raczej ty miałaś gorzej. W dodatku kto jak nie ty pomógł mi założyć Meet my family? Ale Burdelmamcia  przyszła z innego powodu. Tak przy okazji, wyjaśnię wam przyszłość: Remus umrze z ukochaną Nimfadorą, ale synek przeżyje, Lily i James umrą a ich syn przeżyje, nie powiem kto ich wyda ale tak będzie. Jak ja kocham spoilerować! ^^
    Chloe: A skąd wiesz, że im to zrobię?
   Sally: Znikąd, kombinuję.
   Syriusz: Czy ja cię znam?
   Sally: Wiesz, nie przez przypadek mam twoje nazwisko. Ale nie bój się, chętnie ożeniłeś się z mamą, przypadła ci do gustu bo przypominała... Nie. Tego dowiesz się, jak wrócisz do moich historii. Rozgadałam się, a nic nie załatwiłam... Widzieliście może moją Eleonorę?
  Syriusz: Mam wnuki?!
  Sally: Nie, kurwa, złote rybki. Uspokój się, dopiero testuję potencjalnego męża. Ale dzieci mam w chuj i jakkolwiek patologicznie to nie zabrzmi, twoje wcielenie ciut starsze do nich należy.
Ellie: Jestem...
Chloe: A ty tu skąd? o.0
Ellie: Ja...
Sally: Zamknij się, tajne przez poufne. No już, wracaj tam skąd przyszłaś. Idę ich upilnować. Sorka, że się tak wpieprzyłam, nudziło mi się rano. xp Buziak, Annie i oby tak dalej.
Chloe: Ok, dzięki. xp
Remus: Hej! Macie te jogurty ;___; Wisicie mi 10.50 biczys ;__;
Dorcas: Oke ;__;
Panna Nikt: Hey :3
Chloe: O Panna Nikt! <3 Twórca pierwszego Jily przeczytanego przeze mnie! ^^
Panna Nikt: No siema, siema XDDD
James: Dobra mów jak powstaliśmy u ciebie ;-;
Chloe: Pojechałam sobie na wakacje i nie było neta = zgon. Ale ja się uratowałam!
Wiktoria B: Siema!
Syriusz: Ile was jeszcze do cholery przyjdzie?! Chcę poznać my history! ;___;
Wiktoria B: Morda Black XDD O czym tu gadają ludzie? B)
Vicky: O tym jak Snape prawie zgwałcił Lily! XDDD
Lily: EJJ! ;____; To nie było fajne, właśnie po co to zrobiłaś?
Chloe: A tak, aby nie było nudno :3
Raving: Czemu James ją uratował?! ;_____;
Dorcas: A ty tu skąd? *wytrzeszcza oczy*
Raving: Z Wrocławia albo Gdańska ;____;
Dorcas: Ano tak ;__;
Daisy: Hejo :3
Chloe: Boże, co tu jest? Jakieś specjalne zebranie?
Daisy: Nie wiem XD
* Przychodzi Luna, Klaudynka i Yuri*
Chloe: NO SIEMA! XDD *macha* Ej weźcie, mój pokój jest za mały ;___;
Yuri: Oj tam XD Ej! Chodźmy na dwór może?
Luna: Tu blisko jak jechałam to jakaś górka taka jest, chodźmy tam, yolo.
James: JA LUBIĘ YOLO! XDD
Syriusz: Ja też! XD
Peter: Ej jogury się skończyły ;___; Kto idzie ze mną po pół Tesco? XD
Chloe: Peter, z tobą idzie cała drużyna pierścienia, czyli Lily, Cris, Dor, Syriusz i James,  ja tu muszę pogadać  ludźmi XDD
James: Ale ja chcę znać tą historię! ;__;
Chloe: Jak kupicie żarcie, ta zacznę gadać! * wypycha ich*
Vicky: Ej ja muszę iść ;__; Mam zaraz trening voleyballa c:
Chloe: Na papa, pedofilu * przytula, a Vicky idzie*
Klaudynka: Ej dobra, kto tu jest teraz? XD
Chloe: Ja, Rav, ty, Luna, Yuri, Daisy, Wiktoria B, Panna Nikt chyba XDD
Muni: Ej to jeszcze ja się wpieprzę! XD
Chloe\: Oja Muni <3
Muni: No siema, Ann B|
Zaczarowana: Też chcę tu być c:
Panienka Livvi: Też przychodzę! ^^
e_schonheit: Też wpadnę moje miłe ; -3
Abigail: Swag, też tu jestem tak btw. c:
Chloe: STOOP! Już nikt tu nie wejdzie, jasne?!
Muni: Spoko XDD
Zaczarowana: Ej, właśnie po co się tu wszystkie wpieprzyłyśmy? XDD
Muni: Bo niedawno miałam urodziny? *nadzieja*
Abigail: Chciałabyś, ja cię nawet nie znam XDD
Luna: Ej chodźmy na tą górkę, chcę uciec drużynie pierścienia ;_;
Panienka Livvi: Jestem za xd
Chloe: Got damet za dużo ludu ;__;
Rav: Tak trochę ;-;
Chloe: Mam pomysł, może napiszę do was wszystkich osobno? Ja tu zaraz nie wytrzymam!
Wiktoria B. : Właśnie, pawie umarłam, coś mnie przygniotło, to chyba ty e_schonheit ;-;
e_schonheit: Boże, wybacz!
Yuri: Dobra, chodźcie XD Kiedyś pójdziemy na chińszczyznę wszystkie XD
* Wszystkie idą, żegnają się, itp. *
Chloe: Uff... *siada na fotelu*
*Drużyna pierścienia wraca*
Syriusz: Siema! A gdzie się wszyscy podziali?
Chloe: Poszły sobie ;x
James: Da się tu oddychać : oo
Dorcas: Szok tak bardzo
Peter: No super, teraz mamy żarcie na tydzień ;___;
Remus: Nie będziemy głodni :"D
Lily: Dobra, mów tą historię, bo oni ciągle marudzili c'nie ;_;
Chloe: Boże, pisałam raz w LBA idioci XDD
Syriusz: Serio?
Chloe: Tak XDDD :""D
Syriusz: Moment idę poszukać! *idzie szukać*
Cris: A dobra już wiem :3 *hepi Cristal!
Syriusz: To powiedz, a nie! ><  *krzyczy*
Cris: Sam się domyśl c:
Chloe: To ja sobie poczekam i napiszę do mojej siostry!
Lily: Masz siostrę?
Chloe: Oczywiście, że nie. Moja zagubiona, internetowa siostra ma na imię Annabeth przecież! >< Ach, z kim ja żyję?
Dorcas: Aaa, kojarzę! xd
Chloe: *pisze sms'a* I co Syriusz dokopałeś się?
Syriusz: Tak, czytam Twoje pierwsze wypociny XDD :"DD
Chloe: CO?! Usunęłam je już dawno!
Syriusz: Ja jetem Black, mogę wszystko B| " Po mojej twarzy zleciała łza, bo moja przyjaciółka okazała się fałszywa" Boże co? XDD :"D
Chloe: Zaraz wydrapię ci oczy i rozpruję gardło, przysięgam.
    Ellie: Jeśli jesteś podobna do mojej opiekunki, zapewne oczy wydłubiesz łyżką i nakarmisz nimi kruki.
    Chloe: Legendarne łyżki! 😂 Ale ty już lepiej biegnij do Sally.
    Syriusz: Pozdrów moją córkę. Będę lepszym ojcem niż oczekiwałem, nie chciała mnie unicestwić.
James: Szukaj tego LBA tłumoku XD
Syriusz: Mam! " Pod koniec czwartej klasy zachciało mi się pisać, taki wirtualny pamiętnik. Nie wyszło. Potem, zaczęłam pisać sobie o dziewczynie, która była Potterhead i dostała list do Hogwartu. Znowu nie wypaliło. W sierpniu, 2014 roku, pojechałam na wakacje. okropnie mi się nudziło. Brak internetu, monotonna gra w simsy...miałam fazę na Jily i jakoś tak sobie zaczęłam pisać. Potem czytałam opowiadania różnych stronek na Fb. Jedna stronka ogłosiła nabór na adminów, zgłosiłam się. Udało mi się, dostałam tam "pracę". Poznałam tam moją najlepszą przyjaciółkę, dzięki której powstał ten blog. Przekonała mnie, no i dzięki niej teraz mogę do was pisać :-) "
James: EJ! Teraz pamiętam! XDD
Chloe: BRAWO DLA OBUDZONEGO
James: ^^
Chloe: Teraz dajcie mi spokój, wszyscy znają tą piękną historię, nie wracajmy do tego, okay?
Syriusz: Czekaj, chcesz powiedzieć, że powstaliśmy przypadkiem?
Chloe: Tak jakby XDD Dziękujcie, że nie miałam neta przez 2 tygodnie!
Dorcas: THANKS xd
Chloe: Dobra, idziemy do Burger Kinga! XDD Mam kilka kuponów B|
* Drużyna pierścienia i Chloe idą do Burger Kinga"
The End! <3 XD


------------------

Cześć kochani! <3 Boże minęło już pół roku odkąd moja koleżanka Kasia pomogła mi założyć bloga! ^^ Tak szybko zleciało! ^^ Chciałam wam tak strasznie podziękować! Za komentarze, wyświetlenia, obserwacje. Dziękuję, że czytaliście moje wypociny. Dziękuję, że jesteście! Tyle osób zostało od początku, od sierpnia, boziu <3 I wiecie czemu jest w tym dramacie tyle was naćkane. Bo wszyscy jesteście częścią mojego życia od tych sześciu miesięcy. Boję się, co by było, gdybym nie założyła tego bloga lub np. nie zaczęła pisać. Jezu, nie myślmy o tym :D Gdybym dodała wszystkich moich czytelników, to było by już za dużo. Ba, już teraz jest za dużo, ale kij z tym! XDD 
Podsumujmy. 
Dziękuję za: 



- 35 obserwatorów! 


- Ponad 17k wyświetleń! 


- łącznie 265 komentarze! 


- ciągłą motywacje! :D 


Jeszcze raz wam dziękuję! <3



Palnę tego idiotę! XDD <3

czwartek, 29 stycznia 2015

Rodział 12. List i zwierciadło.

Cześć moje mordki! <3 Jezusie, ile mnie nie było?! ;___; Przepraszam, miałam napiętą atmosferę, depresję i dwa razy chciałam usunąć bloga, zrozumcie mnie! ;_; Trudno było mi napisać rozdział (ogółem ten rozdział!), w którym wszystko jest cacy, sorry musiałam to spieprzyć. Dziękuję Vicky za zbetowanie i pomoc w ostatniej scenie! Dziękuję kochana, dedykuję Ci ten rozdział! :* Proszę komentujcie, nie wiecie nawet jak to motywuje ://
Ps. Założyłam Fangage! ( o luju mam prawie 60 like ; oo ) Jest zakładka, wpadajcie i zapraszam do like ; 33 
Ps2. Paczcie zmieniłam profilowe ^^ Macie moją twarz c: Nie odpowiadam za pęknięte monitory od blasku mojej zajebistości ;- 33
Ps3. (kurdełke XDD) Była ankieta, więc będzie miniaturka Jily ;3 
Czytajta! XDD 
___________________________________________________________________________________

Kończył się kolejny miesiąc, czyli październik. Jak co roku organizowano bal Halloweenowy, który zbliżał się wielkimi krokami. Dziewczęta były bardzo nerwowe. Nie wiedziały jakie buty, sukienki i inne bibeloty włożyć, czy ktoś je zaprosi, czy też nic się nie pobrudzi. Cristal była zniesmaczona. Przecież został tydzień! Siedem dni i 168 godzin! Durne laski.... Najśmieszniejsze było to, że Dumbledore rozkazał, aby każdy poszedł z kimś. Inaczej nie pójdzie. Tak, to był jeszcze jeden problem dziewczyn...  „Co będzie jeśli żadne ciacho mnie nie zaprosi?!” Cristal chciało się rzygać na te teksty. [ Pff, nie tylko ona! ~ od autorki]
Dorcas już miała partnera- Syriusza, swojego chłopaka. Ona liczyła na Remusa. Miała także nadzieje, że Lily pójdzie z Jamesem. Ich relacje bardzo się poprawiły. Stali się dobrymi znajomymi. W sumie, to zasługa Pottera. W końcu z dzieciaka zaczął "dojrzewać". Stał się bardziej odpowiedzialny. To wyszło tylko na dobre. Dodatkowo, kto by nie chciał zobaczyć ich razem na balu? Smark, fakt, ale on się nie liczy. Peter raczej z nikim nie pójdzie, ano i Alice- ona z Frankiem. Nie ma to jak planowanie, kto z kim pójdzie na bal! Wspaniałe zajęcie. Z tych fantastycznych przemyśleń obudziła ją Alice. 
- Cris! – krzyczała zza łazienkowych drzwi- Ktoś puka, głucha jesteś?!
- Wybacz, zamyśliłam się - podreptała do drewnianych drzwi.  Stanął przed nią Remus. 
- Hej! Masz czas wieczorem? - zapytał uśmiechając się przyjaźnie, wkładając ręce do kieszeni i opierając się o próg. 
- Raczej tak - odparła odwzajemniając uśmiech. Gdy na nią patrzył swoimi pięknymi oczami, nie chciała, aby przestał. Uwielbiała jego obecność. Uwielbiała jego charakter. Uwielbiała jego oczy. Uwielbiała go całego. 
- To fajnie. Przyjdź o dwudziestej na wieżę astronomiczną, okay? 
- Okay - wyszedł. Cristal w duchu bardzo się ucieszyła, że będzie sam na sam z Lunatykiem. 
- Jaką sukienkę ubierasz na bal? - zapytała Alice kiedy wyszła z łazienki owinięta ręcznikiem i z turbanem na głowie. 
- Ja... ja chyba nie idę, jak chcesz mogę ci pożyczyć tą ładną fioletową.... - zaczęła, znowu tym swoim nieśmiałym głosikiem. 
- Ty ją włożysz - przerwała jej, czesząc swoje długie włosy. 
- Nikt mnie nie zaprosił, nie idę - odpowiedziała oschle. 
- Idziesz z Remusem - powiedziała Alice jakby to była sprawa oczywista. 
- Powtarzam. Nikt mnie nie zaprosił! - warknęła. 
- Oj dobrze, już dobrze. Ale przecież zaprosi cię dziś wieczorem na wieży astronomicznej - wyszczerzyła perliste zęby, a potem dostała w twarz poduszką od Poppins. 
- Ha, ha. A ty z Longbottomem!
- Oczywiście, że tak, to mój chłopak - prychnęła - Remus niedługo będzie twoim! 
Cristal spoważniała. Usiadła na swoim łóżku i wyjęła książkę, udając, że czyta. Myślała nad słowami przyjaciółki. Jakby ona chciała, aby tak się stało! Marzyła o tym. Chciała, aby Remus ją przytulał, całował i kochał. Chciała, aby odwzajemnił jej uczucie. Jednym z najgorszych rzeczy jest miłość bez odwzajemnienia. Lily wróciła z Dorcas do pokoju. Ułożyły się na swoich łóżkach. Ruda nagle poczuła, że przez przypadek na czymś usiadła. Wstała, a potem zobaczyła list. Otworzyła i przeczytała jego zawartość. 
Droga Lily! 
Chciałbym, abyś wiedziała, że od dawna mi się podobasz. Zrobię wszystko, będę pozbywał się wszystkich, którzy staną mi na drodze. Zabiję dla Ciebie. 
J. 

Przerażona odłożyła pergamin. " Zabiję dla Ciebie". 
- Co jest Lily? - zapytała Dorcas dziwnie przyglądając się rudej.
- Ktoś tu wchodził, wlatywała jakaś sowa? - spojrzała w stronę Cristal i Alice, które były całe w piórach z poduszek. 
- Nie, wydaje mi się, że wcześniej tego nie było - Cris uniosła się i podeszła do przyjaciółki. Ta dała jej przeczytać słowa. Zrobiła to na głos. 
- J? Kto to może być "J"? 
- Potter robi sobie żarty pewnie - powiedziała kręcąc oczami - Cały on.. Idę do niego, chcę to wyjaśnić.
- Okay, ja też wychodzę, ale potem. Idę z Remusem na wieżę astronomiczną - ruszyła w stronę łazienki, aby rozczesać pierze z włosów, a Lily uśmiechnęła się do niej, następnie wychodząc z dormitorium. Sądziła, że Potter nie może napisać czegoś takiego. Nawet jeśli, to przesadził. Zabić? W sumie to dziwne, połowa uczniów byłaby martwa, ale cóż, to James! Zawsze tak robił. Głupie żarty, za które musiał sprzątać kible lub inne zakamarki zamku. Zapukała lekko w drzwi i weszła, gdy usłyszała "proszę". W wiecznie nieposprzątanym pokoju był James, Peter i Remus.
- Hej -  przywitał i wyszczerzył się - Jak tam? 
- Jaja sobie robisz?! - podeszła do Rogacza. Była lekko zła. 
- Cześć Lils -  powtórzył, a wtedy pokazała mu pergamin. Poprawił okulary i przeczytał słowa. 
- To nie ja - odrzekł kiedy skończył. Wpieniła się jeszcze bardziej. 
- Myślałam, że już się ogarnąłeś! Wiem, że to ty! Podpis "J"?! Przypominam, że masz na imię James! - podkreśliła pierwszą literę jego imienia.
- Kurde Lils, to nie ja, rozumiesz?! - wstał z łóżka. 
- Stary spokojnie - zachichotał Remus. Snape do diabła wyśle Lily! - odwrócił się od niej zrezygnowany i ponownie usiadł na swoim łóżku. Dziewczyna otworzyła buzie chcąc powiedzieć cokolwiek, ale nie mogła wydusić z siebie 
- To kto?! - złożyła ręce na piersi. 
- Mnie się pytasz?! Wiesz co, wyjdź już stąd, nie oskarżaj mnie o coś, czego nie zrobiłem! - Lily chciała znowu go spoliczkować, ale się powstrzymała - Wiesz co? Zawiodłem się na tobie. Chciałem Cię zaprosić na bal, a ty nawet mi nie wierzysz?
Wyszła trzaskając drzwiami. Na korytarzu nie ukrywała swoich łez. Były to łzy smutku, złości i wstydu. " Brawo Lily, znowu wszystko zniszczyłaś!" - skarciła się w myślach. Nie chciała, aby dziewczyny widziały te łzy. Ale nie miała gdzie iść. Teraz w głowie krzątały jej się myśli, o tym, kto wysłał ten cholerny list, który zepsuł relacje między nią a Jamesem. Teraz miała gdzieś, że nie mogła wychodzić sama z dormitorium, chciała iść w miejsce, które było dla niej królestwem. Biblioteka, rzecz jasna. Szybkim krokiem szła do zbioru książek, serce nadal jej waliło. Doszła w końcu. Podeszła do półek i schowała się przed bibliotekarką. Zobaczyła "Dział ksiąg zakazanych" i kratę, przez którą nie można było wejść. No, ale Lily ma jeszcze trochę rozumu. Wiedziała, że nie może tam wchodzić, jednak coś ją ciągnęło. Podeszła powoli do drzwi i używając różdżki wypowiedziała cicho "Alohomora". Otworzyły się bez problemu. Zamknęła za sobą drzwi, które lekko zaskrzypiały. Przed nią stało wiele półek z księgami od A do Z. Podążyła w kierunku książek i zaczęła się im przyglądać. Kichnęła pod wpływem kurzu, a potem usłyszała miauknięcie. Zza rogu wyszła kotka woźnego - Filcha. Przerażona obeszła wszystkie regały, jakby tworzyły labirynt. Znalazła jego koniec. Potem widać było tylko długi korytarz. Nie miała wyboru, chyba, że chciała mieć szlaban, ale to byłoby głupie. Skręciła i zobaczyła drzwi po dwóch stronach. Nie wiedziała, które dokładnie wybrać. Usłyszała kroki woźnego, a potem jego schrypiały głos: 
- Wiem, że tu jesteś, nie ukryjesz się!
Wybrała te po lewej stronie. Wślizgnęła się do pokoju i rzuciła zaklęcie zamykające.  Nigdy tu nie była. Zobaczyła coś na wzór strychu, a po środku stało lustro. Pomimo popołudnia było tam strasznie ciemno. No cóż, nie było tam żadnych okien i lamp. Podeszła powoli do lustra i wypowiedziała cicho "Lumos". Na lustrze widniał napis " Ain eingarp acreso gewtzcel az rawtą wte in maj ibdo ". Przyjrzała się bliżej. Widziała rudą siedemnastolatkę.
Ale potem zniknęła. Nie mogła uwierzyć w to, co zauważyła. W zwierciadle był James. James Potter. Tak, ten z którym przed chwilą się ostro pokłóciła z powodu jakiegoś listu. Potem zniknął i pojawiła się ona tyle, że w jego objęciach. Przytulali się, była szczęśliwa. Usiadła przed lustrem i patrzyła. Czy to była przyszłość?


***


- Ej gdzie jest Lily? Nie ma jej od dwóch godzin....- powiedziała Cristal głaszcząc Kate. 
- Nie wiem... pewnie niedługo wróci - uspokoiła ją Dorcas – No, jesteś gotowa, idź już, bo się spóźnisz! 
- Oj dobra! - wyszła z pokoju. Trochę się stresowała, przecież człowiek zawsze ma cykora, gdy rozmawia ze swoją miłością, nie będąc pewnym czy to odwzajemnia.

Szła niepewnie w stronę wieży astronomicznej. Miała motyle w brzuchu, dziwnie się czuła, jakby miała zwymiotować. Gdy pokonała tą długą podróż, bała się jeszcze bardziej. Dotarła na szczyt Hogwartu. Ujrzała Remusa opartego o barierki i patrzącego w niebo. Chyba obserwował księżyc z lekkim niepokojem.
- Hej - powiedziała, podchodząc do niego i próbując zachowywać się naturalnie.
- Cześć - odwrócił się w jej stronę - Słuchaj, chciałbym ci coś powiedzieć, to ważne.
- Zamieniam się w słuch - uśmiechnęła się do niego ciepło.
 - Ja...ja... - zaczął się jąkać, ale w końcu wyksztusił - [ jestem w cionszy ;_; Zniszczyłam wszystko wiem XDD Też was kocham :* <3 ~ od autorki] Ja cię kocham Cristal. Kocham cię od pierwszego wejrzenia, zrobiłbym wszystko dla ciebie, bo po raz pierwszy jestem tak poważnie zakochany. I mam gdzieś co o tym sądzisz, musiałem to z siebie wyrzucić... - na jego policzki wpłynął rumieniec. Cristal wytrzeszczyła oczy. Czy ona śniła? Czy Remus naprawdę wyznał jej miłość? Nie umiała wydusić z siebie słowa przez dłuższy czas. 
- Wiesz, to się zgraliśmy - również się zarumieniła. Chłopak złapał ją za policzek.
Dostała przyjemnych dreszczy, gdy poczuła jego ciepłą dłoń na twarzy, a potem zbliżył się do niej i pocałował czule. Jego wargi z początku nieśmiało przesuwały się po jej słodkich ustach, a oboje czuli, jakby miliony gwiazd spadało im na głowy. Remus przymknął powieki, choć nie był do końca przekonany, czy woli zatopić się w ciemnościach, czy podziwiać piękne oczy ukochanej. Przesuwał ustami czując, że ona to odwzajemnia z taką samą czułością. Oboje czuli się jak w niebie, jakby byli sami w wirze gwiazd, który składał się tylko z melodyjnie pięknych uczuć.  Gdy się od niej oderwał, spytał uroczym głosem:
- To co pójdziesz ze mną na bal? - uśmiechnął się. 
- Pod jednym warunkiem. Bądź moim chłopakiem - zawiesiła ręce na jego szyi. 
- Nie musisz powtarzać - tym razem namiętniej wpił się w jej usta. Jeśli uważali, że wcześniej byli na skrajach przyjemności do nieźle się pomylili. Teraz aż brakło im słów, do opisania swoich buzujących uczuć. Niczym pierwszy pocałunek, pierwszy akt prawdziwej miłości. Wspaniałe uczucie, tak nieskazitelnie błogie uczucie miłości wypełniało całe ich ciała, ani nie myśląc, by ich teraz zostawić.  To słodkie, że wszystko między nimi się ułożyło. Musieli przejść drogę, która była trochę skomplikowana. Jak widać miłość wygra wszystko. I pewnie to przytrafi się Lily, która siedzi przy zwierciadle Ain eingarp podziwiając odbicia swych pragnień.